piątek, 2 marca 2018

Decyzja zapadła, czyli zacznijmy raz jeszcze

Jako, że Gorlan nie dawał mi przez całą noc spokoju i męczył mój umysł bezustannie, postanowiłem zmienić jednak jego imię. Myślę, że tak będzie oryginalniej, a moje sumienie pozostanie czyste :) W takim bądź razie, raz jeszcze przedstawiam tego samego bohatera, lecz tym razem ze zmienionym już imieniem - Neresa. Wziąłem pod uwagę również słowa "Made by BB" i tekst, który już się ukazał w poście "Poznajcie Gorlana" postanowiłem nieco rozbudować i dorzuciłem kilka linijek więcej.
Zapraszam do lektury i życzę Wam udanego dnia!



"...Siedział, wpatrzony w nocne niebo, ogrzewał się przy płomieniu, a jego umysł pochłonięty był w głębokiej zadumie. Najbliższe kilka metrów oświetlał jedynie płomień niewielkiego ogniska. Obok niego stał nieduży, blaszany kubek, z którego razem z parą w powietrze unosił się zapach świeżo zaparzonych ziół. Jego wzrok utkwił w gwiazdozbiorze Oriona, boga ciszy i spokoju. Spośród wszystkich Bogów, to właśnie Orion był mu najbliższy. Lubił zarówno cisze, jak i spokój, które choćby jak teraz dawały mu to, w czym mógłby pławić się przez resztę swojego życia. Dawały mu coś, dzięki czemu każdy dzień, nawet ten najgorszy mógł się wyciszyć, a On pozostawał sam na sam z życiem. 
Z zamyślenia wyrwał go widok spadającej gwiazdy, który jak nagły impuls wymusił na jego umyśle wypowiedzenie życzenia. Odkąd tylko sięgał pamięcią zawsze w takiej chwili wypowiadał szeptem prośbę do bogów zamykając przy tym oczy, jakby chciał zatrzymać ostatni widok, który miał przed oczami. Tak nauczyła go mama, gdy był jeszcze małym chłopcem. Wielokrotnie siedzieli wieczorami przed chatą i wpatrywali się w gwieździste niebo rozmawiając o jego ojcu, który zginął podczas największego najazdu Graulów, gdy on sam zaczynał dopiero stawiać pierwsze kroki, czyli jakieś trzydzieści lat temu. Niestety w pamięci nie utkwiło mu nic z ojcem związanego. Pozostały mu jedynie opowieści matki i zasłyszane historie od mieszkańców osady, którzy zawsze mówili o nim dobre słowa. Nie usłyszał nigdy niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że jego ojciec był złym człowiekiem. Wyobrażenie jakie powstawało przez lata w jego głowie odwzorowało się w rzeczywistości, gdy po stracie matki, w wieku dwunastu lat pod swoje skrzydła przygarnął go  tajemniczy, ubrany w czarny płaszcz człowiek, który wedle tego co mówił, był bratem jego rodzicielki i tym samym jego wujem - jedyną rodziną jaka mu pozostała. 
Od tamtego czasu jego życie diametralnie się zmieniło. Świat w którym żył jego wuj Kiren owiany był nieustępującą tajemnicą, spokojem i precyzją we wszystkich aspektach życia. Każdy dzień, choć wydawał się być taki sam jak poprzedni, był inny. Z każdym dniem uczył się czegoś nowego i z każdą chwilą, w siłę rosły jego umiejętności, które szlifował codziennymi treningami pod czujnym okiem wuja. 
Wspomnienia młodych lat zawsze niosły ze sobą pewną nostalgię, w która mimo wszystko lubił popadać. Dziesiątki, jak nie setki tysięcy wystrzelonych strzał, setki korekt zanim doszedł do perfekcji, tysiące przebiegniętych kilometrów dookoła polany, na której mieszkał jego wuj, godziny spędzone w ciszy w lesie, gdy ukrywał się przed szukającym go Kirenem, pierwsze spotkanie z królem, pierwsze samodzielne zadanie... Ponad wszystko jednak najmilej wspominał wieczory na werandzie, gdzie odpoczywał po pracowitym dniu sącząc gęste, mętne piwo wraz ze swoim mistrzem, który opowiadał najróżniejsze historie, które sam przeżył, lub zasłyszał gdzieś w odległych zakątkach kraju. Pochłonięty myślami wracał do czasów kiedy wszystko było nowe i pełne emocji. Czyli tego, czego zaczynało mu już brakować od jakiegoś czasu. Życie tropiciela często było po prostu nudne. Codzienne patrole, te same twarze, które spoglądały na niego z niejakim niepokojem, czy długie, żmudne wyprawy po Łotrów, którzy na widok tropiciela w większości wypadków nawet nie stawiali oporów przy zatrzymaniu. Zdarzały się jednak czasami misje, które zakrawały o przygodę, bądź były prawdziwym wyzwaniem. Takie właśnie pomagały rozłożyć mu skrzydła i dać się nieść historii pisanej nieznanym.
Tym razem jednak kolejne nudne dni wpisywały się w jego przeszłość bez najmniejszego uczucia. Mimo, że miał towarzystwo w postaci zbira, którego prowadził przed sąd, to jedna z zasad tropicieli mówiła o tym, żeby nie wdawać się w dyskusje z przedmiotami sprawy. Mogło to wywołać niepotrzebne emocje, czy też w najgorszym wypadku dać się oczarować i pozwolić przejąć kontrolę nad sobą za sprawką jakiejś czarnej, niewybrednej magii.  
Sięgnął po kubek z lekka już ostudzonym naparem i upił dużego łyka, który rozgrzał go od środka. Kolejna przyjemność z jakiej nie potrafiłby zrezygnować. Ciepły napój przed snem działał na niego jak środek nasenny..."

1 komentarz:

  1. Dobrze się to czyta ;] Nawet pobudziło to moją wyobraźnię, szczególnie początek o gwiazdach. To wszystko ma po prostu sens i tworzy całość. Jestem ciekaw kolejnych postaci, co będzie dalej. albo może... No i obudziłeś mojego wewnętrznego mola książkowego, który domaga się: WIĘCEJ!!!

    OdpowiedzUsuń

To tak dla mnie ;)

W życiu każdego człowieka stąpającego po tym jakże brudnym i zafajdanym zdradą świecie pełnym fałszu i zazdrości przychodzi taki moment, w...