Cześć i czołem! Jako, że obietnice trzeba spełniać, dzisiaj powiem wam coś więcej na temat Tropiciela. Zacznę od tego, że pomysł powstał na kilka tygodni po zakończeniu historii Blitza, o której pisałem we wcześniejszym poście. Będzie to historia pewnego chłopaka imieniem Flojd, który po stracie rodziców staje się jednym z członków Gildii Tropicieli. Pod swoje skrzydła przyjmie go Gorlan - Tropiciel, który pod swoją opieką ma północną osadę Naradel. Mistrz Gorlana - Kiren, który mieszka razem z nim, jest natomiast starym przyjacielem i towarzyszem broni, ojca Flojda - Trona. W taki z lekka zakręcony sposób chłopak zacznie szkolić się na jednego z najlepszych wojowników w królestwie Gandii.
Pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie jeśli przedstawię wam każda z tych postaci z osobna krótkimi fragmentami tekstu jaki powstał do tej pory. Dzięki temu poznacie styl, w którym pisze jak i bohaterów opowieści. Nie przedłużając, zostawiam was z Gorlanem, a ja życzę miłej lektury.
"...Jego ojciec zginął podczas największego najazdu Graulów na wyspę, gdy on sam zaczynał dopiero stawiać pierwsze kroki, czyli jakieś trzydzieści lat temu. Niestety w pamięci nie utkwiło mu nic związanego z ojcem. Pozostały mu jedynie opowieści matki i zasłyszane historie od mieszkańców osady, którzy zawsze mówili o nim dobre słowa. Nie usłyszał nigdy niczego, co mogłoby świadczyć o tym, że jego ojciec był złym człowiekiem. Wyobrażenie jakie powstawało przez lata w jego głowie odwzorowało się w rzeczywistości, gdy po stracie matki, w wieku dwunastu lat pod swoje skrzydła przygarnął go tajemniczy, ubrany w czarny płaszcz człowiek, który wedle tego co mówił, był bratem jego rodzicielki i tym samym jego wujem - jedyną rodziną jaka mu pozostała.Od tamtego czasu jego życie diametralnie się zmieniło. Świat w którym żył jego wuj Kiren, owiany był nieustępującą tajemnicą, spokojem i precyzją we wszystkich aspektach życia. Każdy dzień, choć wydawał się być taki sam jak poprzedni, był inny. Z każdym dniem uczył się czegoś nowego i z każdą chwilą, w siłę rosły jego umiejętności, które szlifował codziennymi treningami pod czujnym okiem wuja.Wspomnienia młodych lat zawsze niosły ze sobą pewną nostalgię, w która mimo wszystko lubił popadać. Pochłonięty myślami wracał do czasów kiedy wszystko było nowe i pełne emocji. Czyli tego, czego zaczynało mu już brakować od jakiegoś czasu. Życie tropiciela często było po prostu nudne. Codzienne patrole, te same twarze, które spoglądały na niego z niejakim niepokojem, czy długie, żmudne wyprawy po łotrów, którzy na widok tropiciela w większości wypadków nawet nie stawiali oporów przy zatrzymaniu. Zdarzały się jednak czasami misje, które zakrawały o przygodę, bądź były prawdziwym wyzwaniem. Takie właśnie pomagały rozłożyć mu skrzydła i dać się nieść historii pisanej nieznanym..."